wtorek, 7 lutego 2017

Zwierzęta i oceany

Są takie książki, które powinno się znać. Nie po to, żeby hipstersko brylować w towarzystwie (Czytałeś ostatniego Kerouaca? Naprawdę nie? No stary, każdy powinien to znać, no aż mnie dziwi, że uważasz się za człowieka skoro go nie czytałeś). Są takie książki, bez których trudno zrozumieć inne, które przeczytane w odpowiednim momencie, detonują eksploracyjny popęd rozpoczynając przygodę obcowania ze światem. Są takie książki, które powinno się znać. I czytać je, pamiętając ile nam dały. Uważam, że taką właśnie książką jest Tomasza Umińskiego Zwierzęta i oceany. Napisana przed czterdziestu laty wciąż stanowi niesamowite źródło wiedzy o życiu na Ziemi, i chociaż tyle czasu upłynęło od jej powstania, wciąż przyciąga i wciąga w odmęty wiedzy o biologii (i nie tylko) mórz.
Profesorowi Tomaszowi Umińskiemu winienem jestem poświęcić więcej miejsca i czasu w moim pisaniu. Jest to jeden z tych malakologów, którego praca wniosła więcej do nauki, niż się wydaje, ale o tym przy innej okazji.
Książka, nad którą dziś pieję w zachwytach, dostępna jest w większości chyba antykwariatów, ponieważ wydana była w czasach, kiedy nakłady książek były nieporównywalnie większe niż obecnie. A była wydana jako książka popularnonaukowa przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Wydaje mi się, że za jej przygotowaniem stoi prawdziwa przyrodnicza pasja, która nakazała uporządkować wiedzę różnych dziedzin, aby zrozumieć specyfikę życia w wodzie. Choć sam Autor we wstępie wyraża przekonanie, że część z badań, o których w książce wspomina, już w chwili publikacji nie będzie aktualna, książka - jako całość - zachowała świeżość i atrakcyjność, której nie umniejsza nawet fakt, że jest to książka pozbawiona barwnych fotografii i rysunków, bez których dziś nie można sobie wyobrazić popularnonaukowego wydawnictwa. Jakkolwiek strona graficzna pracy jest bardzo minimalistyczna, jednocześnie nie jest uboga, a schematyczne wyobrażenia sylwetek zwierząt porządkują materiał, z którym obcuje czytelnik.
Spokojne, ale również osobiste (coś, czego trudno dziś szukać w podobnych książkach!) wypowiedzi łączą w sobie różne ujęcia i wyjaśniają istotę zjawisk, które dla Autora niejednokrotnie pozostają zagadką lub tajemnicą. Kto jeszcze tej książki nie czytał, rozpoczynając lekturę wejdzie w przejrzysty świat opisujący prawa, które odkrywa się podążając ścieżkami proponowanymi przez warszawskiego biologa
 Nie jest to książka o mięczakach, choć często ilustrują one przykłady różnych dostosowań, o których jest w książce. Ale jest to książka, która każdemu malakologowi, a właściwiej: kandydatowi na malakologa, da świetne przygotowanie do zajmowania się mięczakami. I już się rozglądam za inną książką tego Autora, Zwierzęta i kontynenty, pełen przekonania, że w ten sposób kontynuował będę intelektualną ucztę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz