niedziela, 31 grudnia 2023

Zawsze może być lepiej

Za chwilę zacznie się trening pamiętania o zmianie daty, u mnie potrwa to jakieś dwa tygodnie. Poza tym raczej się nic nie zmieni. Nie mam zwyczaju postanawiać noworocznie, co najwyżej mogę coś planować. Mam za to w zwyczaju dokonywać krótkiego podsumowania kończącego się roku. Dziś bardzo szybko, bo już dzwonią po mnie, a nieładnie jest się spóźniać...

Byłem w tym roku uczestnikiem Krajowego Seminarium Malakologicznego. To chyba najważniejsze wydarzenie malakologiczne w ciągu tych trzystu sześćdziesięciu pięciu dni. A byłem tam nawet całkiem aktywnie, bo referowałem. Równie ważne w mojej malakologicznej biografii jest opublikowanie dwóch tekstów, które szumnie można by nazwać naukowymi. Jeden dotyczył Krynickillus melanocephalus, drugi muszlowych mozaik w kościele Świętego Ducha w Łasku. Ponieważ jestem zaszczepiony przeciwko punktozie, mogę się cieszyć przygotowywaniem tekstów, które nie są decydują o finansowaniu wydziału uczelni. Ufff. To bardzo dobrze, bo gdyby wszyscy publikowali tak jak ja, uczelnie trzeba by pozamykać. Co nie znaczy, że nie chciałbym, żeby tych publikacji było więcej. Bardzo bym chciał. W mijającym roku udało mi się pozyskać nową książkę o ślimakach nagich. Obiecuję wkrótce zrecenzować, teraz tylko sygnalizuję, że jest: Jana Kozłowskiego i Moniki Jaskulskiej z Instytutu Ochrony Roślin Ślimaki nagie. Szkodniki roślin (Poznań, 2023). 

Po polu połaziłem trochę, ale z niedosytem. Z ciekawszych kierunków: Sudety (Międzygórze), Jura (Olsztyn), bliższe i dalsze okolice Łodzi. Spotkałem się z Pseudanodonta complanata w rzece Warta, i to nawet żywą! Po wspólnym zdjęciu rozstaliśmy się wracając do swoich środowisk, a jest to o tyle ważne, że strasznie ciężkie mam pokusy zbierania kolejnych okazów. Udaje mi się je nieco zwalczać oddając się fotografowaniu. I wrzucaniu do iNaturalist.org, co naprawdę bardzo absorbowało mnie w mijającym roku (zamykam ten rok na 19 pozycji wśród 76665 użytkowników, którzy dodali obserwacje mięczaków  z Europy; w tej kategorii w Polsce wlazłem na pierwsze miejsce, a co!). 

Jeszcze dwa słowa w kwestii planów. Chciałbym bardziej skupić się na uporządkowaniu dotychczasowych zbiorów. Przeszkadza w tym prokrastynacja, która u mnie osiągnęła już level master. Zobaczymy, kto zwycięży: plany czy lenistwo. Mam swojego faworyta w tych zawodach... Bardzo chciałbym w najbliższym roku sięgnąć trochę do zasobów południowo-wschodniej Polski oraz pobrodzić w Odrze. Nie spinam się, może coś z tego wyjdzie. I bardzo chciałbym zwiedzić Siedlce. Koniecznie w maju. Koniecznie wtedy, kiedy zjadą się tam malakolodzy. Czy wyjdzie? Nie wiem, ale wiem, że muszę wyjść, więc na dziś tyle.

Dzięki, że chciało się tu komuś zajrzeć. Strasznie zapuściłem się w pisaniu. W przyszłym roku planuję trochę to poprawić. Bardzo liczę na jakiś doping.

 


sobota, 23 grudnia 2023

Natale Domini MMXXIII AD

Kiedy dziecko się rodzi i na świat przychodzi

Jest jak Bóg, co powietrzem nagle się zakrztusił.

I poczuł, że ma ciało, że w ciemnościach brodzi.

Że boi się człowiekiem być. I że być musi.

Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko.

Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego.

I śmiech matki – bo dziecko przeciąga się słodko.

A ono się układa do krzyża swojego.

Ernest Bryll, Boże Narodzenie

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim Przyjaciołom, Malakologom, Czytelnikom, Sympatykom i Ludziom Dobrej Woli nieustannego zadziwiania się tajemnicami świata i przyjmowania rzeczy takimi jakie są, czyli - innymi. Niech Nowy Rok rozbudzi w nas zapał do odnawiania relacji i pielęgnowania tych, które  wołają o uważność. I niech te relacje rozświetla pokój, który nie jest wynikiem, a źródłem. 

Malakofil Ślimaćkiewicz



poniedziałek, 18 grudnia 2023

XXXVIII Krajowe Seminarium Malakologiczne - zapowiedź

Do mojej skrzynki mailowej wpadła przed kilkoma dniami wiadomość, a w niej zapowiedź wyczekiwana przeze mnie od dawna: pojawił się pierwszy komunikat organizatorów XXXVIII Krajowego Seminarium Malakologicznego. Malakolodzy zaproszeni zostali do Siedlec, a w kalendarzu rezerwować trzeba 22-25 maja 2024 roku. Wcześniej, do 19 lutego należy przesłać zgłoszenie, a do 31 marca należy dokonać wpłaty wpisowego i przesłać streszczenie wystąpienia. Organizatorem najbliższego Seminarium jest Instytut Nauk Biologicznych Wydziału Nauk Ścisłych i Przyrodniczych Uniwersytetu w Siedlcach reprezentowany przez dr hab. Beatę Jakubik i prof. Krzysztofa Lewandowskiego.

Przyznam się, że w Siedlcach jeszcze mnie nie było. Mam trochę czasu, żeby pomyśleć, czy mam co do powiedzenia, żeby skorzystać z okazji i wybrać się na wycieczkę do Siedlec. Na razie widzę spory konflikt terminów z aktywnością zawodową. Może coś wymyślę przez najbliższe dwa miesiące.

Kto jednak by się zastanawiał, a jeszcze nie był, zachęcam. Seminaria malakologiczne to jednak dużo więcej niż same referaty czy postery. To żywi ludzie, z którymi dobrze się spotkać, porozmawiać, podzielić pomysłami, posłuchać. 

Szczegóły organizacyjne: biologia[at]uws.edu.pl



czwartek, 14 grudnia 2023

Pomrowik czarnogłowy Krynickillus melanocephalus Kaleniczenko, 1851

Przed kilkoma dniami Folia malacologica opublikowały short communication dotyczący pojawienia się w Polsce nowego składnika malakofauny. Nienotowany dotąd w Polsce pomrowik czarnogłowy Krynickillus melanocephalus Kaleniczenko, 1851 został stwierdzony po raz pierwszy w Polsce w listopadzie 2022 roku na terenie rezerwatu "Las Kabacki" w Warszawie. Pierwsza obserwacja posłużyła do opisania pierwszego notowania z Polski gatunku nagiego ślimaka z rodziny Agriolimacidae, którego pierwotną ojczyzną jest Kaukaz.

Pomrowiki to niewielkie ślimaki nagie, osiągające długość ok. 60 mm. Pomrowik czarnogłowy nie przekracza 45 mm, a od innych ślimaków z tej rodziny stosunkowo najłatwiej odróżnić go po czarnej głowie i czarnych czułkach. Podobnym do niego jest Derocesras caucasicum, ale nie występuje w Polsce (a przynajmniej nie był do tej pory notowany).

Biorąc pod uwagę liczbę doniesień o nowych stanowiskach tego ślimaka, można domyślać się, że ma spory potencjał inwazyjności. Choć pochodzi z Kaukazu, jest od lat 80-tych XX wieku obecny m.in. w Niemczech, a w ostatnich latach donoszono o licznych stanowiskach w okolicach Moskwy, w Estonii, na Łotwie, Litwie, Białorusi, Ukrainie, Słowacji, Węgrzech, ale też w Szwecji i w Finlandii. Poza literaturą wiedzę w tym zakresie opieram głównie na doniesieniach z bazy iNaturalist, z której też pochodzi pierwsza polska obserwacja. I tu od razu muszę pośpieszyć z wyjaśnieniem, bo jak się okazało, Krynickillus melanocephalus został znaleziony w okolicach Raby już miesiąc wcześniej niż na Kabatach, ale obserwacja trafiła do bazy dopiero w listopadzie 2023 roku. W Polsce znane jest więc przynajmniej 5 stanowisk (3 w oj. małopolskim, jedno w lubelskim i jedno w Warszawie), ale założyć spokojnie można, że jest ich rząd wielkości więcej. Dlatego trzeba się rozglądać i dokumentować nowe stanowiska. Czy okaże się gatunkiem inwazyjnym? Trudno ocenić na tym etapie, czy pójdzie w ślad na przykład ślinika Arion vulgaris czy spokrewnionych bliżej Deroceras reticulatum bądź  Deroceras invadens. Wiem, że w pierwszej kolejności należy uwrażliwiać na obecność obcego i na dokumentowanie jego obecności. Zwalczać? Pewnie tak, ale jak to zrobić, by nie szkodzić rodzimym ślimakom, tego za bardzo nie wiadomo. Najpierw więc trzeba poczytać, popatrzeć i zacząć się rozglądać. Jestem pewien, że w najbliższym czasie (kilku lat) pojawi się wysyp nowych stanowisk.

Całość artykułu: https://www.foliamalacologica.com/First-record-of-invasive-slug-Krynickillus-melanocephalus-Kaleniczenko-1851-Gastropoda,176330,0,2.html

Krynickillus melanocephalus z Kabatów. Zdjęcie Olsza Borys

 

czwartek, 30 listopada 2023

Zmiany w malakofaunie lądowej Polski

Poniżej tekst dr hab. Anny Sulikowskiej-Drozd (UŁ) będący skrótem wystąpienia podczas Krajowego Seminarium Malakologicznego w Chorzowie (maj 2023). Za zgodą Autora

OBSERWUJMY ZMIANY W MALAKOFAUNIE LĄDOWEJ POLSKI

Ślimaki lądowe są w Polsce grupą liczącą około 180 gatunków, dość dobrze poznaną pod względem rozmieszczenia i ekologii [1, 2]. Mimo tego nie dysponujemy w pełni aktualną listą wszystkich gatunków występujących w kraju. Nasilony transport ludzi i towarów powodują napływ nowych taksonów, a obecne zmiany klimatyczne ułatwiają im osiedlanie się. Takie migracje, często nieintencjonalnie wspomagane przez człowieka, odbywają się w Europie Środkowej z kierunków południowego, południowo-wschodniego i zachodniego, dostarczając nam gatunków związanych naturalnie z klimatem śródziemnomorskim bądź atlantyckim [3]. Pojawienie się stabilnych populacji gatunków obcych czasem przebiega niezauważenie, ale niektóre duże, charakterystycznie wyglądające nowe ślimaki (np. z rodzaju Monacha [4]) łatwo mogą być odnotowane także dzięki przygodnym, amatorskim obserwacjom. W poniższym tekście przedstawiam gatunki, które pojawiły się w kraju w przeciągu ostatnich lat lub zadomowiły się w krajach sąsiadujących z Polską, co wskazuje na ich potencjał w dalszym rozprzestrzenianiu. Wyboru potencjalnych przybyszy dokonałam kierując się głównie nowymi obserwacjami publikowanymi przez malakologów z Czech, Słowacji, Węgier, Niemiec i Ukrainy, często w oparciu o citizen science [5] oraz bezpośrednio rekordami z bazy iNaturalist (tam, gdzie na podstawie zdjęcia oznaczenie gatunku było możliwe do weryfikacji). Pominęłam celowo gatunki o małych rozmiarach < 1 cm oraz takie, których obecność związana jest ściśle ze szklarniami bądź domowymi roślinami ozdobnymi.
Gatunki, których się spodziewamy, prawdopodobnie będą pojawiać się na terenach poddanych silnej antropopresji, np. w miastach, przy liniach transportowych. Ze względu na łatwy dostęp do tych miejsc liczę, że niniejszy tekst pomoże wszystkim zainteresowanym w zauważeniu przybyszy i ich identyfikacji. Wspólnym wysiłkiem możemy uaktualnić listę ślimaków lądowych Polski i uzupełnić dane o ich rozprzestrzenieniu. Spośród ślimaków nagich chciałabym zwrócić szczególną uwagę czytelników na następujące gatunki: Limacus maculatus, Ambigolimax valentianus, Deroceras invadens, Krynickillus melanocephalus i Tandonia kusceri (Rys. 1); a spośród form posiadających muszle na Cornu aspersum, Helix lucorum, Harmozica ravergensis oraz Hygromia cinctella (Rys. 2).
Limacus maculatus to duży przedstawiciel rodziny pomrowów Limacidae wywodzący się z Zakaukazia [6]. Od pospolitych w Polsce gatunków takich jak pomrów wielki (Limax maximus) i pomrów czarniawy (Limax cinereoniger) odróżniają go nieco mniejsze rozmiary (do 10 cm) oraz charakterystyczne, zielonkawe ubarwienie grzbietu z ciemnym plamkowaniem. Młode ślimaki mogą być całkiem zielone. Trudności w oznaczeniu gatunku może się pojawić przy odróżnieniu L. maculatus od pomrowa żółtawego (Limacus flavus; długość do 15 cm), który ma podobny wzór barwny, ale w odcieniach koloru żółtego. Pomrów żółtawy ma także najczęściej krótką, jasno ubarwioną listwę grzbietową (kil). Pewne oznaczenie zapewnia tylko sekcja tych ślimaków i zbadania układu rozrodczego. W Wielkiej Brytanii, gdzie oba gatunki występują powszechnie i uszkadzają rośliny w przydomowych ogródkach, nazywane są odpowiednio yellow and green cellar slugs. Te nazwy wskazują na ich ulubione kryjówki. Pomrów żółtawy zasiedla zazwyczaj piwnice i kanały na terenie miast i ma typowo nocną porę aktywności. L. maculatus przebywa chętnie w próchniejących pniach drzew w lasach liściastych. Oba ślimaki z rodzaju Limacus notowano w Ukrainie, Słowacji, Czechach i Niemczech [6,7]. W Polsce znany jest dotychczas tylko pomrów żółtawy, prawdopodobnie rozmieszczony w większości miast, ale dość rzadko otrzymujemy informacje o jego aktualnych stanowiskach.
Do tej samej rodziny pomrowów należy gatunek pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego – pomrów walencjański Ambigolimax valentianus. Ślimak ten ma około 7 cm długości, zabarwienie brunatne, z dwoma ciemnymi pasami na płaszczu. Już w drugiej połowie XX wieku notowany był w szklarniach w naszym kraju, ale uważano, że nie jest w stanie przetrwać zimy na wolności w naszym klimacie [1]. Ostatnio stwierdzono jego obecność w siedliskach otwartych z terenu Niemiec, możemy więc spodziewać się podobnych obserwacji w Polsce. W przeciwieństwie do innych drobnych pomrowów, które prowadzą zazwyczaj nadrzewny tryb życia, pomrów walencjański przebywa głównie na ziemi [8].
Wśród ślimaków nagich poszerzających swoje zasięgi w Europie Środkowej trzeba też wymienić pomrowce (rodzina Milacidae). Charakteryzują się one ciałem o długości około 10 cm, bardzo długim kilem, sięgającym aż do tylnego brzegu płaszcza, a także bruzdą w kształcie podkowy, która znajduje się na płaszczu. Dotychczas z Polski wykazane są: pomrowiec budapeszteński (Tandonia budapestensis) i pomrowiec nakrapiany (T. rustica)[1]. Pierwszy z nich jest typowym synantropem pochodzących z rejonów podalpejskich. Został zawleczony już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku do Wrocławia i Cieszyna, ale nie rozprzestrzenił się wtedy na większym obszarze, gdyż prawdopodobnie nie był w stanie przetrwać okresu zimy. Drugi, to gatunek prawdopodobnie rodzimy, zamieszkujący u nas lasy i parki na przedgórzu Sudetów; objęty ochroną gatunkową. Z dużym prawdopodobieństwem pojawi się w naszym kraju kolejny pomrowiec - Tandonia kusceri, gatunek pochodzący z Bałkanów, ostatnio liczny na terenie Węgier, zanotowany już w Słowacji oraz na ukraińskim Zakarpaciu [9]. Jest to synantrop znany z siedlisk półotwartych i lasów mieszanych, chętnie występuje wśród skał na podłożu wapiennym. Odróżnianie pomrowców jest możliwe do pewnego stopnia po ubarwieniu ciała: budapeszteński ma zabarwienie brązowo-szare, gęsto pokryte plamkami ciemnego barwnika, z kolei pomrowiec nakrapiany ma ciało jaśniejsze, kremowe lub różowawe z silnie kontrastującymi czarnymi plamkami. Nie wykazany dotąd w kraju T. kusceri może występować w formie popielatej lub różowawej z mało wyraźnym plamkowaniem. Pomrowce są aktywne nocą w miejscach zaśmieconych i gruzowiskach; w dzień można ich szukać pod kamieniami i kawałkami drewna.
Wśród ślimaków nagich najliczniej reprezentowana w Polsce jest rodzina pomrowików Agriolimacidae. Są to małe ślimaki (długość ciała zwykle poniżej 3,5 cm), większość z nich można odróżnić tylko po cechach anatomicznych lub zachowaniach godowych. Tak jest w przypadku Deroceras invadens, pomrowika opisanego dopiero w XXI wieku, ale szeroko rozwleczonego po świecie (także znane stanowiska z zachodniej Polski). Deroceras invadens ma bardzo zmienne ubarwienie: kremowe, brązowe lub prawie czarne, jednobarwne lub plamkowane. Inny z pomrowików, Krynickillus melanocephalus, jest natomiast bardzo charakterystyczny dzięki swojej czarnej głowie i czułkom wyraźnie odcinających się kolorem od dość jasnego szaro-beżowego ciała. To bardzo świeży, pochodzący z okolic Kaukazu, dodatek do listy ślimaków Polski - znaleziono go po raz pierwszy w listopadzie 2022 roku w Warszawie [10]. Jego pojawienie się było od pewnego czasu spodziewane, gdyż stał się bardzo liczny i często spotykany w całej Ukrainie - w siedliskach antropogenicznych, a także w lasach. W bieżącym roku, wg bazy iNaturalist pojawiły się kolejne stanowiska w Polsce. Można przypuszczać, że wkrótce będzie to ślimak rozprzestrzeniony w całym kraju.
Dawniejszym przybyszem z tego samego rejonu kaukaskiego jest boettgerilla blada (Boettgerilla pallens, rodzina Boetgerillidae), której pierwsze notowana z Europy Środkowej pochodzą z lat 50 XX wieku z Polanicy i Międzygórza [2]. Obecnie występuje w Polsce w siedliskach antropogenicznych, takich jak ogrody, komposty, śmietniki, ale także w miejscach o charakterze naturalnym, w wilgotnych lasach, na stokach dolin rzecznych. Boettgerilla jest ślimakiem o popielatym, wyjątkowo smukłym, robakowatym ciele. Ma długość około 6 cm. Cechą diagnostyczną jest bruzda nad otworem oddechowym o kształcie lecącej mewy. Boettgerilla żyje pod ziemią i najłatwiej ją spotkać zaglądając pod kamienie, czyli tam, gdzie będziemy szukać większości nagich ślimaków. Wskazane jest zweryfikowanie informacji o rozprzestrzenieniu tego gatunku w kraju i jego ekologii.
Spośród dużych ślimaków z rodziny ślimakowatych Helicidae, w Polsce występują już od pewnego czasu Cornu aspersum i Helix lucorum pochodzące z basenu Morza Śródziemnego. C. aspersum jest gatunkiem hodowanym w licznych fermach ślimaków, skąd łatwo może się rozprzestrzeniać. Jego populacje występują w większych miastach Węgier, Czech, Słowacji, Ukrainy i Niemiec, czemu sprzyja między innymi efekt miejskiej wyspy ciepła [11]. W Polsce stworzył już także stabilne, rozmnażające się w warunkach zewnętrznych populacje (np. w Łodzi). Muszla C. aspersum może dorastać do 4 cm średnicy i 4,5 skrętów, przy czym ostatni skręt jest silnie rozszerzony i kończy się dużym, skośnie ułożonym otworem. Kolorystyka muszli jest zmienna, ale najczęściej ślimak jest złotawo-brązowy z przerywanymi brązowymi spiralnymi pasami. Biorąc pod uwagę rozmiary tego ślimaka i jego charakterystyczny wygląd zdumiewający jest brak większej liczby rekordów iNaturalist z Polski. W państwach ościennych, ślimak ten jest pospolicie notowany w siedliskach synantropijnych.
Jeszcze mniej prawdopodobne jest przeoczenie Helix lucorum, gatunku o muszli ozdobionej bardzo szerokim czarno-brunatnym spiralnym pasem z czerwonawymi brzegami, który rozmiarem (średnica muszli do 5,5 cm) znacznie przewyższa winniczka. Otwór muszli H. lucorum jest mniejszy w stosunku do wielkości muszli niż u innych przedstawicieli rodzaju Helix. Od kilku lat obserwowana jest warszawska populacja tego gatunku (iNaturalist od 2020 r.). W swoim naturalnym zasięgu, H. lucorum występuje w siedliskach otwartych i częściowo zacienionych oraz na obszarach upraw.
Kolejnym komercyjnie pozyskiwanym w krajach śródziemnomorskich ślimakiem, który został zawleczony do Czech i Słowacji (Bratysława), jest Eobania vermiculata (rodzina Helicidae)[12]. W swojej ojczyźnie, E. vermiculata żyje w różnych siedliskach, także suchych oraz w uprawach. Identyfikacja gatunku nie stanowi problemu – charakterystyczne jest ubarwienie z pasami lub plamami od strony wierzchołka muszli oraz dwa wąskie ciemne pasy na białawym tle od spodu, brak dołka osiowego, biały brzeg otworu oraz duże rozmiary (średnica do 3,2 cm).
Przykładem ślimaka, który rozszerza swój zasięg od zachodu ku wschodowi jest Hygromia cinctella [8]. Jest to żyjący w Europie Zachodniej przedstawiciel rodziny Hygromiidae, który dotarł już do wschodniej części Niemiec i do Czech. Spotkać go można na roślinach zielnych i krzewach w wilgotnych zaroślach, wędruje dolinami rzek. Muszla H. cinctella ma ok. 1,2 cm średnicy. Charakterystyczne jest silne spłaszczenie skrętów, płytki szew, a także na ostatnim skręcie wyraźny, białawy kil. Dołek osiowy bardzo wąski, częściowo zakryty. Spodziewamy się, że wkrótce pojawią się doniesienia o H. cintella po wschodniej stronie Odry.
W najbliższym czasie można także oczekiwać znalezienia w Polsce innego ślimaka z rodziny Hygromiidae - Harmozica ravergiensis. Gatunek ten rozprzestrzenia się skutecznie z rejonu kaukaskiego, poprzez Rosję i Ukrainę dotarł już na Białoruś (miasto Gomel)[13]. Na nowych terenach znajdowano go przede wszystkim na poboczach dróg i pastwiskach, na obrzeżach miejscowości, w miejscach umiarkowanie suchych i częściowo zacienionych. Kwestią czasu jest znalezienie tego gatunku we wschodniej Polsce. Harmozica ravergiensis ma kulistą, jasną muszlę o średnicy 1,8 cm i mocno wypukłych skrętach. W połowie wysokości ostatniego skrętu przebiega pojedynczy jasny, spiralny pasek.
Wymienione ślimaki już są lub w najbliższym czasie staną się składnikami naszej fauny. Na razie możemy mieć nadzieję, że żaden z wymienionych gatunków nie będzie równie uciążliwy jak ślinik Arion vulgaris. Po raz pierwszy stwierdzony w latach 90-tych XX wieku w pobliżu Rzeszowa (i pierwotnie oznaczony jako Arion lusitanicus) obecnie zasiedla cały kraj i powoduje znaczne szkody w rolnictwie i ogrodnictwie [14].
Mam nadzieję, że ten tekst pomoże wszystkim przyrodnikom, szczególnie obserwatorom fauny miast w zauważeniu zachodzących w przyrodzie zmian. Warto monitorować pojawienie się wymienionych gatunków, zmiany ich rozmieszczenia i ewentualne skutki dla ekosystemów. Zachęcam do poszukiwań w terenie, dokumentowania stanowisk w dostępnych aplikacjach (np. iNaturalist) oraz weryfikowania identyfikacji ze specjalistami. Wspólnie trzymajmy rękę na malakologicznym pulsie.
 
Fig 1. Winniczek - największy krajowy gatunek ślimaka oraz gatunki obce, które potencjalnie mogą stać się składnikami naszej malakofauny. Strzałki pokazują cechy przydatne w identyfikacji. Rzeczywiste wymiary muszli opisano w tekście.
 
Fig. 2. Pomrów wielki i przykładowe gatunki ślimaków nagich obcego pochodzenia, które zawleczone zostały do Polski lub krajów sąsiednich. Strzałki pokazują cechy przydatne w identyfikacji. Rzeczywiste wymiary ciała opisano w tekście. 
 


 
 
Bibliografia:
1. Wiktor A. 2004. Ślimaki lądowe. Wydawnictwo Mantis, Olsztyn.
2. Riedel A. 1988. Ślimaki lądowe - Gastropoda terrestria. Katalog Fauny Polski. PWN, Warszawa.
3. Son M. O. 2010. Alien Mollusks within the Territory of Ukraine: Sources and Directions of Invasions. Russian Journal of Biological Invasions 1: 37–44.
4. Pieńkowska J. R. i in. 2016. New data on the distribution and molecular diagnostics of Monacha claustralis (Rossmässler, 1834) and M. cartusiana (O. F. Müller, 1774) (Gastropoda: Eupulmonata: Hygromiidae) in Poland, Bosnia and Serbia. Folia Malacologica 24: 223–237
5. Páll-Gergely B. 2019. Realtime Social Networking Service rapidly reveals distributions of non-indigenous land snails in a European capital. BioInvasions Records 8: 782–792.
6. Gural-Sverlova N., Rodych T. 2023. First records of introduced slugs of the genus Limacus (Gastropoda: Limacidae) in the Lviv region and their present distribution in Ukraine Malacologica Bohemoslovaca 22: 4–12.
7. Jueg U., Reise H., Kelm H. 2022. Limacus maculatus in Niedersachsen. Mitt. dtsch. malakozool. Ges. 107: 9–14.
8. Welter-Schultes F. 2012. European Non-marine Molluscs, A Guide for Species Identification. Planet Poster Editions.
9. Turóci Á. i in. 2020. Two new alien slugs, Krynickillus melanocephalus Kaleniczenko, 1851 and Tandonia kusceri (H. Wagner, 1931), are already widespread in Hungary. Acta Zoologica Academiae Scientiarum Hungaricae 66: 265–282.
10. Maćkiewicz J., Borys O. 2023. First record of invasive slug Krynickillus melanocephalus Kaleniczenko, 1851 (Gastropoda: Eupulmonata: Agriolimacidae) in Poland. Folia malacologica (w druku)
11. Gural-Sverlova N., Gural R. 2021. Cornu aspersum (Gastropoda: Helicidae) in Western Ukraine with an overview of introduced species of land molluscs from this area. Malacologica Bohemoslovaca 20: 123–135.
12. Čejka et al. 2020. Malacological news from the Czech and Slovak Republics in 2015-2019. Malacologica Bohemoslovaca 29: 71–106.
13. Balashov I. 2018. The first record of an invasive Caucasian land snail Harmozica ravergiensis in Central Ukraine (Stylommatophora, Hygromiidae). Ruthenica 28: 43–45.
14. Kozłowski J. 2010. Ślimaki nagie w uprawach. Klucz do identyfikacji. Metody zwalczania. Instytut Ochrony Roślin, Poznań.

wtorek, 31 października 2023

Dlaczego na nic nie mam czasu

Tylko z powodu braku czasu dotąd nie zająłem się udzieleniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego na nic nie mam czasu. Wydaje mi się, że bolączka ta dotknęła mnie nie jednego, kierowany poczuciem ludzkiej solidarności postanowiłem szukać przyczyn tej pandemii. Lata poświęciłem na poszukiwania i kiedym prawie dogrzebał się do owego kamienia filozoficznego, wpadła mi w rękę książka, która w jasny i przystępny sposób tłumaczy, w czym rzecz. Uczciwie rzecz ujmując dopowiedzieć muszę, że książka mi nie wpadła, a została mi podarowana, i to przez samego autora! Osobiście do rąk własnych, żebym nie tracił czasu na poszukiwanie.

Rozważania o czasie geologicznym Witolda Pawła Alexandrowicza (przez "x", nie przez "ks") to szesnasty tom serii "Nauka dla Ciekawych. Seria Popularnonaukowa o Ziemi i Kosmosie z e-Prezentacją" wydawanej przez Akademię Górniczo-Hutniczą im. Stanisława Staszica w Krakowie. Książka wydana została w 2022 roku, otrzymałem ją w maju 2023, przeczytałem jeszcze tego samego tygodnia, dlaczego więc nie napisałem o niej od razu? No bo miałem problem z policzeniem czasu. O co chodzi? Jeśli dobrze pamiętam, na Krajowym Seminarium Malakologicznym w Spale w 2016 roku prof. Witold Alexandrowicz rozpoczynał wystąpieniem, które ujęło dzieje Ziemi (jakieś 4,6 miliarda lat, czyli 4 600 000 000 obrotów naszej planety wokół naszej Gwiazdy Solarnej) rozpisane na bliższe nam doświadczenie 365 dni (czyli tyle, ile obecnie trwa taki obrót wokół Słońca). Pomysł wówczas wydawał mi się genialny i żałować tylko mogłem, że streszczenie nie trafiło do tomu konferencyjnego. Było dla mnie zaskoczeniem, że tamto wystąpienie doczekało się jednak publikacji, i to nie dość, że książkowej, to jeszcze z załączonymi multimediami (taki sojusz papierowców z wirtualnymi). Rozważania o czasie geologicznym to w pierwszej kolejności bardzo ciekawa praca popularyzująca geologię, której nadrzędnym celem jest pomoc w zrozumieniu natury czasu geologicznego. Dla laika (a takim jestem i nieuctwo me pozostanie mi wierne jak pchła psu) wyobrażenie sobie następstw geologicznych procesów wcale łatwe nie jest. dla śmiertelnika tysiąc lat jest tak samo abstrakcyjny, jak milion czy sto milionów. Operując latami, jesteśmy w stanie ogarnąć kilkadziesiąt (Psalmista wyśpiewywał: miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt - gdy jesteśmy mocni), wszystko ponad to już abstrakcja. Autorowi udało się zastosować mechanizm skalowania czasu i zaproponował, aby ponad cztery i pół miliarda lat rozpisać na 365 dni i najważniejsze wydarzenia w roczku Ziemi zapisać w tym kalendarzu. Intuicyjnie wyczuwamy, ile czasu zostało do Świąt, ile do ferii, ile do urlopu, wakacji czy rocznicy ślubu. Policzenie miesięcy jest łatwiejsze, niż mnożenie lat. Mając więc narzędzie pozwalające wyobrazić sobie, że coś trwało od maja do lipca, a coś od października do początku listopada, albo że coś się zaczęło w sylwestra na trzy minuty przed północą, możemy ogarnąć niewyobrażalną liczbę lat i ująć w doświadczenie namacalności konkretu. "W tym ujęciu 1 rok to 4,6 miliarda lat, jeden miesiąc w zależności od czasu trwania to około 385 milionów lat (gdy ma 31 dni), 375 milionów lat (gdy ma 30 dni) lub 350 milionów lat (gdy ma 28 dni), jeden tydzień to około 90 milionów lat, dzień to 12,5 miliona lat, godzina to 520 tysięcy lat, minuta 8700 lat, a sekunda to 150 lat. Oczywiście z pewnym przybliżeniem, ale - jak wiemy - dla geologa 5 000 000 lat w jedną lub drugą stronę nie stanowi problemu" (s.19). I wszystko jasne. Jeśli przy dobrych wiatrach jedno życie ludzkie trwa pół sekundy (w geologicznej skali czasu), to jak w tak krótkim czasie ze wszystkim zdążyć.

Bardzo mi ta książka pomogła. Ni tylko w rozumieniu procesów geologicznych, przez miliardy lat prowadziły naszą planetę do obecnego kształtu. Dobre wprowadzenie w temat (w rozbudowanej części wstępnej) pozwala na wyabstrahowanie pewnych kategorii moralnych pozwalających uporządkować swoje poczucie wyjątkowości istnienia. Z lektury wiadomo, że ostatnie dwa miesiące (wrzesień i październik) to tzw. "nudny miliard lat" (jak w polskich filmach: nuda, nic się nie dzieje), natomiast początek listopada to dla Ziemi rewolucyjne zmiany (rozpad superkontynentu Rodinia) które skutkować będą potężnymi zlodowaceniami ("Ziemia Śnieżka), a kilka dni po naszym Święcie Niepodległości zacznie się ediakar, czyli pierwsze wielokomórkowe organizmy poprzedzające "kambryjską eksplozję życia". To, co dla naukowców stanowi najstarsze zapisy istnienia zorganizowanych organizmów wielokomórkowych, w naszym kalendarzyku pojawia się na niespełna półtora miesiąca przed końcem roku. Rozbudzające wyobraźnię dzieci dinozaury pojawiają się na Ziemi mniej więcej wtedy, kiedy kończy się chodzenie na roraty, a pod koniec drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia wymierają amonity. Tak, tak, znajdowane w skałach amonity kończą swoją karierę około 65 000 000 milionów lat, czyli na pięć dni przed końcem roku... A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? Pojawiamy się na Ziemi jako gatunek mniej więcej wtedy, kiedy gospodarze imprezy sylwestrowej wyjmują szampany z lodówki zaczynają obierać złotko, żeby dostać się do drucianego koszyczka trzymającego korek, czyli około godz. 23:58. To znaczy pojawiamy się kilkadziesiąt minut wcześniej, ale w tym momencie możemy już datować wydarzenia historyczne. A co się zdarzy, kiedy wybije północ? I to pytanie nie zostaje bez odpowiedzi, ale ta jest odpowiedzią geologa. I bardzo polecam spojrzeć, co to za odpowiedź. Żeby ją poznać, koniecznie trzeba sięgnąć po Rozważania o czasie geologicznym. Jedno mogę zagwarantować: nie będzie to czas stracony. 


 Alexandrowicz Witold Paweł. 2022. Rozważania o czasie geologicznym. Wydawnictwa AGH, Kraków (Nauka dla Ciekawych. Seria Popularnonaukowa o Ziemi i Kosmosie z e-Prezentacją, Tom 16), 104ss.

czwartek, 31 sierpnia 2023

Nie umarłem

Właściwie piszę tylko po to, aby zdementować pogłoski o mojej śmierci, choć podobno plotka zostaje potwierdzona w chwili jej zaprzeczenia...

Przyznaję (i biję się w pierś), że strasznie zaniżyłem tutaj loty. Wierzę, że to się zmieni. Obecnie nie bardzo wiem, w co włożyć ręce (głównie zawodowo), więc i moja blogowa aktywność mocno podupadła. Prawda jest też taka, że strasznie się wkręciłem w iNaturalist, bo w gruncie rzeczy jest to coś, czego od dzieciństwa potrzebowałem. 

Zainteresowanych informuję, że kontaktować się można ze mną m.in. mailowo (zakładka "O mnie"). Odpisuję. Na komentarze na blogu (niewiele ich, to fakt) staram się reagować, ale dostawca usługi ostatni komplikuje mi temat, więc jeśli komentarz jest anonimowy, nie bardzo mam się jak komunikować z pytającym... 

Zdając sobie sprawę z mikrooddziaływania mojego pisania na ogół działań malakologicznych, chciałbym jednak apelować o dokumentowanie obserwacji mięczaków za pomocą aparatów w telefonach komórkowych. Bardzo proszę o zwracanie uwagi na nowe gatunki, których na naszym terenie jest na pewnie kilka, ale dotąd nikt tego nie wykazał. Absolutnie jestem przekonany, że na obszarze Polski żyje kilka gatunków zawleczonych, które trzeba wypatrzeć. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy dany gatunek jest nowy, niech korzysta z sieci iNaturalist.org. Czekam tam, serio. 

I jeszcze jedno: kończą się wakacje i strasznie jestem niezrealizowany ślimaczo, baterie rozładowałem prawie do zera, więc jeśli ktoś chciałby mnie wesprzeć jakąś inspiracją, bardzo proszę.




wtorek, 30 maja 2023

XXXVII Krajowe Semianrium Malakologiczne - i po

Jeśli ktoś kojarzy Śląsk z szarą industrialną infrastrukturą, może nigdy na Śląsku nie był. Albo nie zauważył, jak bardzo Śląsk się zmienia. Oczywiście nadal jest to najbardziej zurbanizowany obszar Polski, nadal bardzo mocno przekształcony przez człowieka, ale wcale nie przerażający, zwłaszcza jeśli wyląduje się w okolicach Parku Śląskiego w Chorzowie. A tam wylądowałem kilka dni temu, aby móc wziąć udział w Krajowym Seminarium Malakologicznym. W XXXVII Krajowym Seminarium Malakologicznym, moim piątym...

Malakologiczna mapa Polski może kojarzyć Śląsk z pracami prof. Małgorzaty Strzelec, która przez lata zajmowała się sukcesją ślimaków w środowiskach antropogenicznych. Ja kojarzę tę krainę ze ślimakami słodkowodnymi, a zwłaszcza z Ferrissia, którą pierwszy raz spotkałem w Rybniku, ale ponoć jest wszechobecna w śląskich ciekach. Mówię ponoć, bo nie miałem jeszcze okazji sprawdzić. Tym bardziej podczas Seminarium, które było dość intensywne, żeby nie zdążyć ze wszystkim planami terenowymi.

Oficjalnie Seminarium rozpoczęło się w czwartek, 25 maja 2023 roku o godz. 9:00. Miejscem obrad był Hotel Skaut, a organizatorem, poza Stowarzyszeniem Malakologów Polskich, był Wydział Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego. Panie Mariola Krodkiewska, Aneta Spyra i Anna Cieplok napracowały się, abym mógł ucztować słuchając kolejnych wystąpień różnych pokoleń malakologów. Bo dla mnie seminaria to czas ucztowania. Różnorodność tematów, choć w tematykach reprezentowanych przez lata na seminariach, pozwala spodziewać się nowych wyników, nowych wniosków, nowych spostrzeżeń. Znów było też sporo nowych nazwisk. I to jest bardzo fajne, kiedy się widzi nowych adeptów malakologii, którzy co prawda podchodzą do niej z różnych dziedzin, nie zawsze dla niej samej, ale zawsze z jakimś pożytkiem dla niej samej.

Wspomniana tematyka była różna, jak zawsze. Nie pokuszę się o statystyki, w tych niedoścignioną była prof. Beata Pokryszko, której poświęcony był wieczór wspomnień. Za kilka dni minie rok od jej odejścia. Seminarium było okazją wspomnieć ją, opowiedzieć o niej, pokazać ją trochę taką, jaka była, zwłaszcza tym, którzy nie mieli okazji jej poznać. Środowisko malakologiczne straciło nie tylko wybitną specjalistkę od ślimaków, ale również animatora międzyludzkich relacji malakologicznych. Referaty dotyczyły ekologii eksperymentalnej, taksonomii małży Corbicula (ależ tam się bigos robi...), baaardzo szeroko pojętej genetyce mięczaków (nie rozumiem za zwyczaj, o czym mowa, więc kiwam głową jak piesek na tylnej półce fiata 125p). Były referaty poświęcone ślimakom lądowym, przewidywanym zmianom w ich składzie gatunkowym, nowych stwierdzeniach, było życie wewnętrzne winniczków (znaczy o bakteriach), była archeologi i geologia. Słowem: prawie wszystko. Prawie, bo nie było Bałtyku (ale za to był basen Morza Czarnego), nie było też wystąpienia przedstawicieli Organizatorów (nie licząc wystąpienia wspomnieniowego poświęconego prof. Małgorzacie Strzelec). I było mało o pasożytach. Ale było. W każdym razie mogę powiedzieć, że wysłuchałem wszystkich wystąpień, a po niektórych wziąłem nawet udział w dyskusjach.

Przy okazji Seminarium odbyło się również bardzo ważne Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Bardzo ważne zebranie, chociaż nie wyborcze. Po latach udało się dokonać małych zmian w statucie, wychodząc z trwającego od lat klinczu. Według mnie warte to odnotowania. Podjęto również bardzo ważną decyzję, aby godnością Członka Honorowego SMP obdarzyć prof. Andrzeja Lesickiego. Nie muszę dopowiadać, że jednogłośnie.

Tradycyjnie już była też uroczysta kolacja, w czasie której - ku zaskoczeniu wielu - dyplomami nagrodzono młodych adeptów nauk. Choć konkurencja była naprawdę duża, a komisja ds. nagród działała w okrojonym składzie, wskazano najlepszy referat oraz najlepszy poster. Może w przyszłych latach warto by rozszerzyć liczbę kategorii, żeby docenić więcej młodzieży? Do dyskusji.

Zapowiedziano, gdzie odbędzie się kolejne seminarium. Szykować się należy na Ziemię Łukowską (historycznie), a administracyjnie do Siedlec, bo to ten ośrodek zadeklarował gotowość przygotowania kolejnego spotkania polskich malakologów. Czy tam się wybiorę? Bardzo bym chciał, bo choć objedzony, wciąż czuję niedosyt. Ale to może dlatego, że ja jestem malakologicznie zachłanny? Czekam na diagnozę...





wtorek, 23 maja 2023

iNaturalist - uwaga: wciąga!

 Dawno, dawno temu obiecałem, że zajmę się tematem szerzej. Po upływie kilku miesięcy uświadamiam sobie, że jeśli się nie wezmę za siebie, to skończę jako polityk... Nic mi tak łatwo w życiu nie wychodzi, jak składanie obietnic. Mam więc najgorsze zadatki, żeby faktycznie w polityce skończyć. Broniąc się przed tak fatalistyczną wersją przyszłości, nadrabiam zaległości, realizuję obietnicę i odsuwam od siebie ryzyko niechcianej kariery. I wyjaśniam, że beznadziejny stan aktywności pisarskiej w obszarze bloga spowodowany jest między innymi zaangażowaniem w to, o czym poniżej.

O sieci nauki obywatelskiej iNaturalist.org dowiedziałem się przynajmniej trzy lata temu (!). Od sierpnia ubiegłego roku zacząłem rejestrować w tej bazie własne obserwacje, których do dziś zrobiło się ponad 1850. O tym za chwilę. Nie jestem fanem społeczności wirtualnych, nie korzystam z mediów społecznościowych, omijam fejsbóki, intagramy i tiktoki. A jednak jak dziecko wciągam się w iNaturalist, może dlatego, że dawno, dano temu sam to wymyśliłem. Serio. Nie w szczegółach, bo wtedy jeszcze nie było internetu, ale kiedy byłem ośmiolatkiem to sobie wyobrażałem tak właśnie komputer i jego przeznaczenie...

iNaturalist gromadzi dane o bioróżnorodności z całego świata. Dane wprowadzane do bazy mogą być oznaczone przez algorytm i potwierdzone przez użytkownika, albo oznaczone bezpośrednio przez użytkownika. Tak wprowadzony rekord wymaga potwierdzenia przez innego użytkownika; potwierdzony otrzymuje status "poziomu badawczego". Do bazy włącza się fotografie, daty, lokalizacje, nagrania dźwięku, opisy i komentarze. Nie można załączać filmów.

Działanie algorytmu oznaczającego rekordy jest cały czas ulepszane. Ogromna większość podpowiedzi zgadza się co do rodziny, zazwyczaj jednak propozycje precyzyjnie wskazują na gatunek, rzadziej rodzaj. To oczywiście różnie wygląda w zależności od taksonu, mięczaki nie należą do najłatwiejszych w oznaczaniu zwierząt, nie mniej minimum wiedzy malakologicznej pozwala na wybór propozycji oznaczenia. Nawet jeśli oznaczenie jest błędne, sieć użytkowników pozwala na weryfikację. Ważne jest, żeby robić w miarę dobre zdjęcia, to znaczy takie, które rejestrują najwięcej cech diagnostycznych. W przypadku ślimaków dobrze jest sfotografować okaz w kilku rzutach. Algorytm wciąż obciążony jest pewnymi błędami, między innymi związanymi z brakiem priorytetu lokalizacji. Co to oznacza? Że algorytm analizuje kształt i barwy i przypisuje do zgodności z analizą bibliotek, ale zdarza się, że w identyfikacji europejskich gatunków podpowiada gatunki z dalekiej Azji lub Ameryki Północnej. Zdarzyło mi się widzieć oznaczenia wręcz groteskowe, gdzie na przykład pędrak chrabąszcza oznaczony został jako Discus rotundatus. Myślę sobie wtedy, że i tak jest to bliższe pokrewieństwo, niż powalałoby na oznaczenie moje rozeznanie w taksonomii. Ważne jest podkreślenie, że identyfikując gatunek, algorytm zaznacza, że podpowiadany takson obserwowany był w pobliżu (choć osobiście nie wiem, co ten termin oznacza, bo kiedy wrzucałem jakiś gatunek nie mający stanowisk w bazie z danego kraju, przy podpowiedziach pojawiało się "widziany w pobliżu").

Funkcjonalność sieci ma się inaczej w zależności od sposobu korzystania. Jeśli korzysta się na komputerze stacjonarnym wykorzystując przeglądarkę internetową, ma się inne narzędzia, niż korzystając z aplikacji na urządzenia mobilne. Najlepsze efekty uzyskuje się korzystając z obu sposobów. Zasadniczo każdy posiadacz smartfona potencjalnie może wprowadzać nieograniczoną wręcz liczbę obserwacji. Swoją drogą rekordziści przekraczają liczbę ponad stu tysięcy zarejestrowanych obserwacji (Boże, czy oni to przez sen robią???). Ale można nie powiększać zbioru danych nowych stanowisk, a ograniczyć się wyłącznie do oznaczania i weryfikacji. Można również pracować nad metadanymi, zwłaszcza  z zakresu taksonomii, bo tu wciąż trwa tornado zmian. Dla mnie ogromne znaczenie ma fakt, że iNaturalist łączy nie tylko takich amatorów jak ja, ale również profesjonalistów, których publikacje czytam w najbardziej prestiżowych pismach malakologicznych...

Sieć umożliwia agregowanie danych i ich analizę w różnych gradientach (tak to się mówi, prawda?). Im więcej danych, tym ciekawsze wnioski można wyciągać. Pod tym względem jest to doskonałe narzędzie dla profesjonalistów, którzy nie byliby w stanie samodzielnie zgromadzić danych o bioróżnorodności. Ma to też swoje mankamenty, bo nie wszystkie gatunki reprezentowane są z tą samą powagą. Myślę, że z czasem to się będzie zmieniać na lepsze. Na razie jest trochę tak, że gatunki atrakcyjne wizualnie są lepiej reprezentowane, niż te mniej atrakcyjne... Generalnie powinno być tak, że każdy nowy rekord ma unikatowe znaczenie dla nauki. Z taką powagą rejestruję kolejne dane. Robię to w ślimaczym tempie bo i na ślimakach (no dobrze, na mięczakach) chciałbym się skoncentrować. W tej chwili w bazie figuruje 139 651 808 rekordów, w tym 1851 moich. Każdy inny pewnie by się chwalił, a ja tylko poinformuję, że obecnie zajmuję pierwsze miejsce w Polsce pod względem liczby mięczaków zarejestrowanych w bazie z obszaru Polski, w Europie jestem na czterdziestej którejś pozycji. Mówię to zwłaszcza do tych, którzy lubią współzawodnictwo. To też motywuje. Mnie bardziej motywuje co prawda coś innego, mianowicie zmuszam się do zmieniania tras spacerów, żeby móc więcej zaobserwować. I choć na spacer wychodzę ze smartfonem, wolę jednak patrzeć pod nogi  niż w ekran. I zawsze dzięki temu udaje mi się coś zaobserwować. I się podzielić. A to dzielenie motywuje mnie najbardziej. Zupełnie jak polityków, oni też uwielbiają dzielenie...












piątek, 7 kwietnia 2023

Pascha MMXXIII AD

 

Nie miał On wdzięku ani też blasku,
aby na Niego popatrzeć,
ani wyglądu, by się nam podobał.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
(Iz 53, 2-5)

 

Czasem czyjeś cierpienie jest tak przerażające, że odruchowo odwraca się wzrok, żeby go nie widzieć. Ten najprostszy środek anestezjologiczny nie działa jednak na tych, którzy tego cierpienia doświadczają. Odwrócenie głowy od widoku cierpienia nie tylko nie zmniejsza go, ale wręcz go potęguje: cierpiący doświadcza osamotnienia i opuszczenia. Przeżywają to ludzie i narody: zawsze łatwiej jest nie patrzeć, zareagować odwróceniem, niż zaangażować się w pomoc. Czy umierający z głodu w Jemenie nie doświadczają tego właśnie solidarnego zakrywania twarzy, by na ból nie patrzeć? Czy mieszkańcy bombardowanych miast Ukrainy nie wyglądają z niepokojem reakcji żyjących w dobrobycie dalszych sąsiadów? Nie da się przeżyć życia w przekonaniu, że uniknie się cierpienia. W chrześcijańskiej perspektywie ważniejsze się wydaje inne spojrzenie: przymrużenia oczu na paschalną eksplozję życia. Kto zamyka oczy na cierpienie, nigdy też nie ujrzy blasku zwycięstwa życia i radości.

Z okazji Świąt Paschalnych życzę takiego otwierania oczu, które otwiera serca.

Malakofil Ślimaćkiewicz